Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/clarior.pod-grupa.cieszyn.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
- Nic. Mówiłaś, że będzie Milla, więc wpadłam - Julia patrzyła

an43

- Nic. Mówiłaś, że będzie Milla, więc wpadłam - Julia patrzyła

Tak było. Już się nie mogła doczekać, zupełnie jak wizyty u
pozwolić na przeoczenie żadnego szczegółu, żadnej informacji
- Podsumujmy fakty - chrząknęła Milla, wracając do tematu. -
osłabieniem upału, odczuwalnym skróceniem dnia i zapowiedzią
butelka wody, gaza i paczka gumy do żucia. Gwizdek miał pomóc w
ludzi. Kobieta silniej chwyciła się drzewa i utrzymała pozycję.
- Chodzisz na wybory?
grał Justin - nie Justin, Zack. Pomagał także trenować jego zespół
może...
Telefon stacjonarny zadzwonił nagle i Milla aż podskoczyła.
Bogu, dzięki Bogu - myślała gorączkowo. Dotrzeć tak daleko tylko po
do Gallaghera. Gallagher nie ufał komórkom; choć sam miał jedną,
nawet mieć mu tego za złe.
- Proszę usiąść - pospieszył z pomocą Lee, wskazując Milli i

Przed wyjazdem do San Juan Capistrano Bentz odrobił pracę domową. Sprawdził w

Dobry Boże, co z nią?
Tally mi umknęła, ale czasem nie można mieć wszystkiego, prawda? A ja w końcu mam
– Nie byłem pewien. Jasne? Hayes zbył go machnięciem ręki.
Spojrzała na zegarek i obiecała sobie, że za pięć godzin zadzwoni do męża i dowie się, co
– Jeśli to naprawdę ona – zaznaczył Hayes.
dowiedziała się babcia, zaciągnęła go do starszego brata, który był żołnierzem żandarmerii wojskowej. Brat zagroził, że odda Adama w ręce policji. Babcia dała mu jednak jeszcze jedną szansę, ale ku przestrodze zabrała go do więzienia stanowego i oprowadziła po wszystkich piętrach. Buczenie i gwizdy, metalowe kraty, drut kolczasty i strażnicy na wartowni... Mały Adaś doszedł do wniosku, że warto porzucić drogę występku. Jednak stare, nieco zapomniane umiejętności znów się przydały. Zgrabnie otworzył bramę i zdecydował, że nie będzie wjeżdżał do środka samochodem. Nie chciał znaleźć się w pułapce, zresztą samochód przed domem zdradzałby jego obecność. Mając to na uwadze, zaparkował prawie kilometr od domu, w nieczynnej żwirowni, i pobiegł z powrotem do starej bramy. Wśliznął się na podwórko i poszedł żwirową ścieżką, która składała się z dwóch bruzd i rosnących między nimi chwastów. Dąb i sosna rzucały cień na dróżkę. Gdzieniegdzie trawa i chwasty były przygięte. Może Kelly czy też Kacie jest przypadkiem w domu? Co wtedy? Możliwe, że to ona zabija. Ludzie padają jak muchy. Kimkolwiek jest, na pewno nie chce zostać zdemaskowana, chce chronić swoją prywatność, na którą tak ciężko pracowała. Przeszedł go dreszcz, jakby gdzieś w pobliżu czaiło się zło. Skręcił i zobaczył dom. Nienadzwyczajny. Przynajmniej nie według standardów Montgomerych. Otoczony drzewami, z widokiem na rzekę. Musiał mieć jakieś sto lat, może nawet więcej. Pomalowano go na zielono i brązowo, ale kolory dawno wyblakły. Wyglądał jak mały domek do wypadów na ryby czy polowanie. Zapukał do frontowych drzwi. Jeśli ktoś je otworzy, Adam będzie szczery i powie, że szuka Kacie, mając nadzieję, że nikogo nie zirytuje i nie zostanie zastrzelony. Ona może być morderczynią, pamiętaj o tym. I nie licz na to, że jest słabą kobietą. Ona umie zabijać. Zapukał jeszcze raz. Czekał. W napięciu nasłuchiwał, czy z domu nie dobiegają jakieś dźwięki. Nie słyszał jednak nic poza szumem wiatru w koronach drzew, pluskiem rzeki i pokrzykiwaniem ptaków. Ostrożnie okrążył nieduży dom, próbując zajrzeć przez okna, ale większość żaluzji była opuszczona. Między żaluzjami a brudnymi szybami wisiały pajęczyny i martwe owady. Jeśli Kelly Montgomery tu mieszka, to straszna z niej fleja. Drzwi frontowe były zaryglowane, nieduże drzwi do garażu w przybudówce też. Za domem, koło werandy zauważył ślady butów i niedopałki papierosów. Ktoś tu był niedawno. Cicho wszedł po dwóch schodkach, podłoga zaskrzypiała pod jego ciężarem. Sprawdził drzwi werandy. Zamknięte, ale on przecież miał wytrych. Powoli otworzył drzwi. Potem, powtarzając sobie, że nie jest pospolitym włamywaczem i złodziejem, wszedł do środka. Odczekał chwilę, aż oczy przyzwyczają się do ciemności. Mieszkanie było strasznie zaniedbane. Pachniało kurzem, pleśnią i dymem. W zrujnowanym kominku z cegieł została kupka popiołu. W oknach wisiały stare, spłowiałe zasłony, na obdrapanych ścianach nie dostrzegł ani jednego obrazu. Miał uwierzyć, że Kelly Montgomery, rozpieszczona, samowolna i bogata, mieszka tutaj i dojeżdża stąd do pracy? Nigdy w życiu.
ale dzisiaj ten gest wydawał się sztuczny, niezdarny. – Rick Bentz z policji w Nowym
palił papierosa i ciągnął na smyczy brązowego psa, jednookiego kundla z domieszką pitbulla.
zdoła wycisnąć z niej informacje, a jednocześnie psychopatka wyrzuci z siebie gniew.
– Ja się staram, Rick – szepnęła, zaciskając zęby.
tym, prawda? Przeszliśmy już przez to. Myślałam, że masz po prostu niezły odlot po środkach
– Więc zdaj się na instynkt. – Montoya skinął głową i skręcił tak ostro, że zapiszczały
potraktują cię lepiej, jeśli powiesz, gdzie jest moja żona. I to natychmiast.
92
Sama to powiedziała, a zdjęcia stanowiły potwierdzenie. OIivia zagryzła wargi i oglądała

©2019 clarior.pod-grupa.cieszyn.pl - Split Template by One Page Love